Dzień 44. Dużo!

Zaraz północ, a ja jeszcze kończę układanie materiałów. Gdyby jeszcze dziś nic się nie działo, sprawa byłaby łatwa. Ot napisać 'nudy' albo tylko zdać raport pogodowy... A tu...

Na razie tyle. Wrócę i wyedytuję za-jakiś-czas.
[edytuję]
Otóż, po krótkim porannym rozruchu umysłowo-atystycznym (szumnie brzmi, a co!)
Postanowiliśmy wykorzystać wyjątkowo sprzyjającą aurę. Zgodnie z prognozami to ostatni TAK ciepły dzień, przed ochłodzeniem. Zatem - słupek rtęci raczył unieść się do 20C co przy słońcu wyglądającym zza chmurek oznaczało miłą aurę. W sam raz na wyprawę...
I choć my nie skorzystaliśmy z rowerów, to spotkaliśmy kolarzy. I to jakich! Team FDJ trenował tuż obok naszej miejscowości...
Już na tym etapie mieliśmy informację od pacholąt, że dzień jest cudowny, wspaniały a życie piękne. Zatem z radością ruszyli z nami na snucie się ścieżkami krętymi między starymi... młynami.

Hej, fajnie było. Serio.
Zaskakująco niewielkie budowle. Niektóre opustoszałe, nawet z tendencją do ruin.
Inne wyremontowane i... zamieszkane! Zdaje się, że w niektórych istnieje nawet możliwość wynajmu i spędzenia urlopu...
 
Biorąc pod uwagę widoki i okolicę - warto! Jest piękna panorama na morze... na góry... 
Na roślinność...
 Dojazd komfortowy asfaltem, choć kto lubi może bocznymi ścieżkami kamienistymi wędrować...
Pięknie. Miło.
Z dala od zgiełku miasteczka... a jednocześnie dostatecznie blisko by móc korzystać z dobrodziejstw cywilizacji.
Natura i ...kultura. Gdyż tuż-tuż obok znajduje się Hacienda Discoteca, oferująca rozrywkę.
Jeśli ktoś zawita w okolicy grudniowych świat, to może nawet odwiedzić  dom San Nicolas'a, czyli świętego Mikołaja.
Hm... czyli, że coś i dla ducha się znajdzie?
Po eksploracji Molins De La Plana, ruszyliśmy ku Cumbre del Sol. Fani kolarstwa, zerkający na Vuelta Espana, wiedzą co to za miejsce...
Rozdzieliliśmy się. Pierworodny pojechał rowerem...
My, jadąc autem minęliśmy kolejną drużynę... Nawet pomyślałam, że szkoda, że on tego nie widzi... Zgodnie ze swoją naturą, ruszyłam ku fantazjom, że może spotka jakiś inny zespół...
I wiecie co?
Spotkał!
I to jak!
Tak, że zadzwonił do nas pełen emocji by koniecznie się tą wiadomością podzielić!
Stał tuż obok ekipy Etixx. Rozmawiał. Odpowiadał na pytania, ponieważ byli zainteresowani 13-latkiem samotnie sunącym po hiszpańskich trasach... Nawet dostał dwa bidony i czapeczkę.
A przede wszystkim dostał coś, czego tylko można pozazdrościć.
Wsparcie od tych, których podziwia i szanuje.

0 komentarze:

Prześlij komentarz

*