Dzień (-2)

Pomijam opowieść o wcześniejszych dniach, ponieważ miałabym kłopot z wyborem od którego dnia przygotowań zacząć... Czy od tego momentu, w którym ruszyliśmy w podróż? Czy od chwili, w której zaczęliśmy pakować pierwszy bagaż? A może od dnia, w którym podjęliśmy decyzję lub padł pomysł?

Cofając się, chętnie dotarłabym do momentów, które sprawiły, że dziś jestem tu gdzie jestem. Krok wstecz - inne wyjazdy, inne miejsca. Krok wstecz - dziecięce podróże...

Dlatego zaczynam od dnia (-2). Pierwszy dzień pobytu w tym miejscu... na dwa dni przed datą ustalonego wynajmu lokum.

Spędziliśmy w podróży 35 godzin, pokonując 3000 kilometrów i przejeżdżając przez kilka granic w sumie czterech europejskich krajów. -śmy, ponieważ jest nas kilkoro. Wyliczając: pięć głów, cztery ludzkie, trzech panów, dwie panie, jeden ogon.
Pierwszy wyjazd w tak licznym składzie, ponieważ dołączył do nas pies. Zwierz, który miał być tym elementem, osadzającym na stałe w domu... który to dom miał być tą wcześniejszą niby-kotwicą.
Do brzegu jednak - pozostaje we mnie niesłabnący zachwyt jakże udana była to podróż... Oczami wyobraźni widziałam sceny pt.: mamoooo, on oddycha moim powietrzem.... mamoooo, on na mnie spojrzał.... a w tle słyszałam już piski psa, który wsiada do samochodu w trybie "podjarka".
A było podejrzanie spokojnie, cicho i miło. Nie licząc spacerów w zimną, wietrzną i deszczową noc po parkingu dla tirów, bo wówczas specjalnie miło nie było gdyż zmarzłam i zmokłam. Dość, że podejrzanie... bo przecież gdzieś musi być haczyk... Ale zmartwienia zostawmy na czas, gdy będą zasadne... Póki co napawajmy się.


Wschód słońca powitał nas na wschodnim wybrzeżu Półwyspu Iberyjskiego. I to słońce jest obecnie największym efektem "wow". Niby oczywista oczywistość... Tu taki klimat, taka pogoda. Słońca więcej. Ba! Tu słońce jest! A kto spędził tegoroczne lato oraz jesień w Polsce ten wie, że wiele się ostatnio działo... było u nas gorąco... Acz nie z powodu słońca, bo tego brakowało.

0 komentarze:

Prześlij komentarz

*